środa, 26 marca 2014

#4 Leonetta część I

-Violetta!- mama woła mnie po raz setny. Nic nie odpowiadam . Może tym razem powinnam odpowiedzieć.
-Zaprowadź brata do szkoły karate. Proszę.
Westchnęłam. Muszę zaprowadzić do szkoły , która jest kilka ulic stąd. Hmm... ale jeżeli  powiem,że go nie zaprowadzę to będę tu siedziała i się nudziła.
-Powiedz mu,że za chwilę zejdę na dół. Niech poczeka. - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic , związałam włosy i ubrałam się. Zbiegłam w dół po schodach prawie się przewracając , ponieważ starałam się w  tym samym czasie umieścić buty na swoich nogach, co nie polecam nikomu, bo prawie bym się zabiła.
Gdy weszłam do kuchni mama spojrzała na moje mokre włosy i zmarszczyła brwi.
-Co ?- spytałam , kładąc rękę na swoich włosach- Mam coś we włosach ?
Potrząsnęła głową.
-Nie, ale jeśli wyjdziesz na dwór w tych włosach ,na pewno się przeziębisz.
Już miałam coś powiedzieć, gdy nagle mój braciszek zwrócił moja uwagę. Ma siedem lat,a zachowuje się jak bobas.
-No dalej, Viola chodźmy już ! - zawołał i natychmiast rzucił się do drzwi. Mama i ja wymieniliśmy spojrzenia. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do lodówki po jabłko. Chwyciłam plecak ,mój telefon i poszłam do brata.   Wytarłam jabłko w swoją bluzę.
-Hej, mogę gryza?- spytał bart.
-Nie.  Ty żółtku napaćkany.
-Dlaczego nie ?- jęknął.
-Bo to jest moje. - odpowiedziałam.
-Violetta chyba zapomniałaś ,że mam żółty pas w karate. Zdobyłem umiejętność zdobywania jabłek.
Spojrzałaś się na niego z przerażeniem .
-O nie, nie , potężny ŻÓŁTY PAS! Zmiłuj się !- zaczęłam się z niego śmiać i strzelać głupie miny . Czasami niemal zapominam ,że mam już osiemnaście lat i to chyba dla mnie nie do zaakceptowania,ale hej tylko raz jest się młodym.  Byliśmy już w parku.
W tym momencie  wdrapałam się na drzewo i  usiadłam na gałęzi, a brat  jęczał ,że chce jabłko wyzywając mnie przy tym , a ja w tym czasie oparłam się o pień i dokończyłam jeść. Nagle głęboki głos, który nie należał do mojego brata zapytał:
-Co jest na tym drzewie?
-Moja siostra.- odpowiedział mój brat.
Drugi głos , który tym razem brzmiał bardziej zdziwiony spytał:
-Dlaczego?
-Goniłem ją z moimi umiejętnościami karate i teraz boi się zejść na dół.
Roześmiałam się.
-Wspięłam się tutaj ,aby w spokoju zjeść jabłko. Które, wspominając już  zjadłam więc chyba czas zejść na ziemie. - zeskoczyłam z drzewa i podałam m
u ogryzek po jabłku, klepiąc go po głowie.
-Proszę bardzo.
-Violetta to obrzydliwe. - oburzył się brzdąc.
-Hej , chciałeś jabłko. Bierz to, co dostałeś.
-Ale ...- chciał coś powiedzieć ,ale mu przerwałam.
-Ah, ... A co mają powiedzieć żebracy ?
Chłopak stojący koło brata zachichotał. Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Piękne oczy i brązowe włosy. Wyglądał znajomo ...  Zdałam sobie sprawę,że patrzę na niego, a on się troszkę i odwrócił wzrok na chwilę. Patrzyłam w jego oczy,a on  się uśmiechnął.
-Część. Mam na imię Violetta ,a ten mały gnojek - potargałam mu włosy- to Francisco. (tutaj brat Violetty :) )
On skrzywił się i próbował "naprawić" włosy. Oczy mężczyzny błyszczały z rozbawienia.
-Miło mi cię poznać. Jestem Leon Verdas.- podał swoją dłoń. Uścisnęłam ją.
-Hmm, z Studio 21 ,prawda ? Fajnie. - Leon otworzył usta ,żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu mój brat.
-Viola jest już późno.
Westchnęłam i powiedziałam:
-Okej, już idę ty mały karacisto palancie.
Wzięłam plecak, który leżał koło drzewa i powiesiłam przez ramię.I uśmiechnęłam się do przystojniaka po raz kolejny.
-Miło było cię poznać, Leon. -wyglądał na rozczarowanego.
-Mi też, Violetta.
Francisco pociągnął mnie za rękę.
-Chodź.
-Dobrze, już idę. - powiedziałam i wyszliśmy z parku.
Pojechaliśmy autobusem pod szkołę. Cały czas gadał,że chce zdobyć zielony pas. Gdy zostawiłam go w szkole, wróciłam do parku i usiadłam pod drzewem. Po chwili wspięłam się na drzewo i włączyłam muzykę na swoim iPodzie. Wzięłam zeszyt i zaczęłam szkicować, gdy nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu.
Chciałam sprawdzić kto to, ale nie zdążyłam. Ktoś krzyknął " zjem cię" i tak się wystraszyłam,że aż upuściłam mojego iPoda.
Spojrzałam w jego oczy i zobaczyłam ,że to Leon. Wybuchnęłam śmiechem.
-Będziesz mnie jadł ? - spojrzałam ponownie na niego , a mój puls wzrósł. Spojrzał się na mnie z rozbawieniem.
- No co ? Myślałam,że dostanę zawału ! - powiedziałam starając się nie śmiać. Leon  pokręcił głową, cały czas się śmiejąc. Jak on słodko się śmiał...
-A tak po za tym to nie ładnie straszyć bezbronnych ludzi. - wskazałam na siebie.
-Właściwie to wołałem cię,ale ty chyba nie słyszałaś.- uśmiechnął się.
-Zamyśliłam się.
Usiadłam wygodniej na drzewie i poklepałam miejsce obok siebie.
-Siadaj.
-Kto, ja ? - zapytał. Roześmiałam się.
-Nie, ten co mnie wystraszył. Haha tak ty. - usiadł  i spojrzał na mnie.
-Cóż.
Cisza .Nie wiedząc co odpowiedzieć, wyjęłam zeszyt i kontynuowałam rysowanie.
Spojrzałam na Leona, który przyglądał mi się i wyjmował pojedyncze kartki z mojego zeszytu.
-Co ? -spytałam
-To jest świetne. - powiedział wskazując na rysunki.
-Dzięki.Chcę być artystką.
-Będziesz piękną artystką.- powiedział poważnie, a ja się zarumieniłam.
-Przestań, zawstydzasz mnie.- powiedziałam, śmiejąc się.
Przez następne półtora godzinny rozmawialiśmy.Tak po prostu rozmawialiśmy. Czułam się, jakbym znała od zawsze.Kiedy spojrzałam na zegarek , nie zważając na nic zaczęłam wrzucać wszystkie moje rzeczy do torby.





-Coś się stało? - spytał Leon z  troską.
-Miałam odebrać Francisco pół godziny temu.
Wstałam i powiedziałam do Nialla:
-Dasz mi swój numer telefonu ?
Spojrzał troszkę zaskoczony,ale zrobił o co pytałam.Dodał swój numer do moich kontaktów i zwrócił mi mój telefon. Ja zrobiłam to samo w jego telefonie.
-Zadzwoń do mnie. Mam nadzieję,że się jeszcze spotkamy. -powiedział. Wzięłam torbę i pobiegłam w stronę szkoły. Fran czekał już na mnie z złą mina. Udaliśmy się do domu. Przez drogę marudził :
-O mój Boże! Violetta! Jak mogłaś o mnie zapomnieć? Jestem twoim bratem ! Twoim Jedynym bratem. Twoimi jedynym rodzeństwem .
Kiedy doszliśmy do domu jeszcze troszkę pomarudził ,a następnie poszedł grać w jakieś gry wideo. Pokręciłam głową i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam - tak zgadłaś mój szkicownik. Gdy zaczęłam rysować, nagle zadzwonił  telefon . Nieznany Numer.
- Hallo.
-Violetta ?  Tu Niall.
Uśmiechnęłam się.
-Hej, co słychać ? Brakuje ci mnie tak szybko ?

-Nie, a może jednak tak.
Zarumieniłam się.
- W każdym razie, zastanawiam się czy moglibyśmy się spotkać jutro, w parku? Chcę ,żebyś poznała chłopaków.
Chłopaków? A no tak,  Twoich kumpli.
-Chciałabym ,ale... Ale mam plany . Chyba że ... Czy mogę wziąć ze sobą Francescę ?
-Francescę ?- brzmiał rozczarowany.
-Tak , jest moją najlepszą przyjaciółką.Czy nie masz nic przeciwko?
-Ona? - od razu usłyszałam ,że kamień spadł mu z serca- Tak oczywiście może przyjść.
Usłyszałam śmiech  dochodzący z słuchawki.Prawdopodobnie to  reszta  chłopaków.
-Fajnie. Zadzwonię do niej po naszej rozmowie. O spotkamy się o ...?
-Trzynastej ?
-Brzmi świetnie, Leon. Do zobaczenia. Pa.
-Pa Viola.
Odłożyłam słuchawkę. Wybrałam szybko numer Fran.
-Hej, zamiast do KFC idziemy do parku, Ok?
-Dlaczego?
-Zobaczysz .
-Violka jakiś chłopak? - spytała.
Oł ... Moja przyjaciółka zna mnie tak dobrze.
-Poprawka. Mnóstwo chłopaków.
Westchnęła.
-Oby było warto.
-Czyli się zgadzasz?- zapytałam.
-Jasne.
-Jest ! Bądź u mnie o dwunastej to pogadamy zanim pójdziemy do parku.
-Okey.Pa Vilu.


1 cześć 3:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz